Mam zaszczyt i ogromną przyjemność testować najnowszy "wynalazek" firmy The Body Shop - maseczkę Japanese Matcha Tea.
Herbata matcha to ostatnio jeden z najnowszych trendów na rynku. Podobno to najzdrowsza herbata na świecie, na punkcie której oszalał świat. To po prostu sproszkowana zielona herbata zawierająca mnóstwo witamin i minerałów, działa antyrakowo, odchudza, obniża cholesterol i odmładza. Obecnie herbata matcha jest wszędzie - w ciastach, kawach i innych deserach. Czemu więc nie dodać by jej do... kosmetyków?
I własnie na taki pomysł wpadła firma The Body Shop.
Maseczka z matchą to produkt w 100 % wegański. Firma The Body Shop jest znana z tego, że sprzeciwia się testom na zwierzętach, co sama popieram. Będąc w salonie TBS można nawet podpisać petycję przeciwko takiemu testowaniu.
Co sama marka pisze o swoim najnowszym kosmetyku?
"Podczas gdy poziom zanieczyszczeń stale wzrasta, aż strach pomyśleć, że do końca 2030 roku 60% ludzkości będzie mieszkało na terenach miejskich. Zanieczyszczenia są groźne nie tylko dla środowiska naturalnego, ale również dla Twojej skóry! Zanieczyszczenia mogą powodować uszkodzenia komórek, wysuszenie, stany zapalne, zaburzenia pigmentacji i przedwczesne starzenie się skóry. Efektywne usuwanie zanieczyszczeń stało się niezbędną częścią każdej pielęgnacji skóry.
Jakie są moje odczucia?
Pierwsze co zwróciło moją uwagę to dobrze zabezpieczone opakowanie przed wydostawaniem się produktu oraz bardzo ładne i estetyczne opakowanie (solidny szklany słoiczek) w naturalnych kolorach.
Maseczka ma intensywnie zielony kolor.
Konsystencja: maska nie jest ani lejąca ani bardzo zbita jak masło, jest gdzieś pośrodku. Dobrze się rozprowadza (polecam do tego pędzel). Zawiera peelingujące drobinki, które pomagają oczyścić cerę z zanieczyszczeń. Nie ma większego problemu, żeby ją zmyć. Jednak to, co w tej maseczke urzekło mnie bardzo mocno to...
Zapach. Jest bardzo świeży i roślinny. Czuję się trochę jak w amazońskiej dżungli. Jakbym oddychała pełną piersią w lesie. Do tej pory nigdy nie spotkałam się z podobnym odczuciem przy jakimkolwiek kosmetyku.
Działanie: strzał w dziesiątkę. Twarz jest promienna, oczyszczona ze wszelkich zanieczyszczeń. Pory są zamknięte, cera jest niesamowicie gładka i rozjaśniona a pory zmniejszone. Mogę się dotykać po twarzy bez przerwy. Zmiany zapalne są wyciszone. Mam nadzieję, że regularne używanie tej maseczki chociażby wizualnie odmłodzi moją skórę.
Maseczka ma pojemność 75 ml i kosztuje 99,90 zł.
Macie ochotę ją wypróbować?
Read More
I własnie na taki pomysł wpadła firma The Body Shop.
Co sama marka pisze o swoim najnowszym kosmetyku?
"Podczas gdy poziom zanieczyszczeń stale wzrasta, aż strach pomyśleć, że do końca 2030 roku 60% ludzkości będzie mieszkało na terenach miejskich. Zanieczyszczenia są groźne nie tylko dla środowiska naturalnego, ale również dla Twojej skóry! Zanieczyszczenia mogą powodować uszkodzenia komórek, wysuszenie, stany zapalne, zaburzenia pigmentacji i przedwczesne starzenie się skóry. Efektywne usuwanie zanieczyszczeń stało się niezbędną częścią każdej pielęgnacji skóry.
Zieleń jest kolorem roku 2017, dlatego The Body Shop z dumą prezentuje NOWOŚĆ w swojej serii Expert Facial Mask. Ta w 100% wegańska formuła głęboko oczyszcza, usuwa zanieczyszczenia i pomaga chronić przed ich gromadzeniem w skórze.
- Wzbogacona zieloną herbatą Matcha z Kakegawa w Japonii i ekstraktem z mniszka lekarskiego by lepiej usuwać zanieczyszczenia
- Naturalnie złuszczające drobinki loofah w kremowej formule
- Odsłania młodo wyglądającą, rozpromienioną skórę"
Pierwsze co zwróciło moją uwagę to dobrze zabezpieczone opakowanie przed wydostawaniem się produktu oraz bardzo ładne i estetyczne opakowanie (solidny szklany słoiczek) w naturalnych kolorach.
Maseczka ma intensywnie zielony kolor.
Konsystencja: maska nie jest ani lejąca ani bardzo zbita jak masło, jest gdzieś pośrodku. Dobrze się rozprowadza (polecam do tego pędzel). Zawiera peelingujące drobinki, które pomagają oczyścić cerę z zanieczyszczeń. Nie ma większego problemu, żeby ją zmyć. Jednak to, co w tej maseczke urzekło mnie bardzo mocno to...
Zapach. Jest bardzo świeży i roślinny. Czuję się trochę jak w amazońskiej dżungli. Jakbym oddychała pełną piersią w lesie. Do tej pory nigdy nie spotkałam się z podobnym odczuciem przy jakimkolwiek kosmetyku.
Działanie: strzał w dziesiątkę. Twarz jest promienna, oczyszczona ze wszelkich zanieczyszczeń. Pory są zamknięte, cera jest niesamowicie gładka i rozjaśniona a pory zmniejszone. Mogę się dotykać po twarzy bez przerwy. Zmiany zapalne są wyciszone. Mam nadzieję, że regularne używanie tej maseczki chociażby wizualnie odmłodzi moją skórę.
Maseczka ma pojemność 75 ml i kosztuje 99,90 zł.
Macie ochotę ją wypróbować?